Duma !

Duma !

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 10

       To dzisiaj mija 6 lat od spotkania z Michałem. Dokładnie 20 maja poznałam jedyną i niepowtarzalną miłość mojego życia. To 6 lat temu pokochałam go już na zawsze. Lecz teraz muszę pogodzić się z jego utratą. Przecież to było 6 lat temu. On pewnie już mnie nie pamięta. Nie dziwie się. Tacy jak oni traktują nas jak wakacyjną zdobycz. Ale czy na pewno ? Nie nie. On taki nie jest. Pamiętam to tak dokładnie jakby to wszystko wydarzylo się wczoraj. Ten widok, który zastałam na plaży. Zapach jego perfum, oraz jego zdenerwowanie jakie towarzyszyło mu podczas wręczenia mi naszyjnika,którego aktualnie trzymam w rękach. Tylko to, a może i aż tyle zostało mi po nim. Jedynie co mam to ten naszyjnik i wspomnienia, których nikt mi noe zabierze. Jego oczy, uśmiech, smak i ciepło jego ust już na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Zabrzmiało to jak cytat, króry czytamy na grobach naszych bliskich zmarlych. Chyba taka jest już ta znajomość. Ona zmarła. Już koniec. Przecież na tym świecie jest miliony Michałów i Zbyszków. Minęło 6 lat. Bardziej niż pewny jest fakt, że zmienili sie nie do poznania. Nadal nie wiem dlaczego nie zapytałam go o nazwisko, adres czy też ten cholerny numer.? Gdybym miała i znała choć więcej niż imie bylo by inaczej. Lecz co jeśli on nie chciał się ujawniać ? Pewnie już wtedy byłam dla niego tylko przelotną, wakacyjną znajomością. A ja głupia dałam się wkręcić. Pozwolilam na to, aby w ciągu tych kilku godzin mógł mnie rozkochać. Idiotka ze mnie. Uwierzyłam, że coś dla niego znaczę, a bylam tylko lub może kolejną z dziewczyn, którym wciskał te bajeczki o tym, że zakochał soę we mnie gdy tylko mnie zobaczył. Bujdy. Lecz czy te uczucia, które wkładałnw każdy nasz pocałunek, każdy gest, bylo ściemą ? Czy to ognisko uczuć, które rozpalało się w nim, i które widziałam w jego oczach, było niczym ? Przecież, czegoś takiego nie można wymyślić na poczekaniu, nie można zagrać. Wierzę, że to wszystko, że on, że to było prawdziwe.
   -Ja wiem, że jeszcze się spotkamy - powiedziałam to po cichu tak aby świat twgo nie usłyszał, ucałowałam naszyjnik i schowałam go do małego pudełeczka, które chowam pod szafę, najgłębiej jak tylko można. W tym samym moencie zauważyłam moją bluzkę i postanowiłam zrobić pranie. Przeszukałam swoja szafe i zebrałam troche brudów. Otworzyłam dużą szafe i szukałam "brudów" w rzeczach Marcina. Znalazłam pare bluzek i koszule. Gdy ja wyciągałam niechcąco poruszyłam sąsiednią kupkę i upadła na ziemię. Wśród tych ubrań znalazłam mój telefon, który Marcin mi odebrał. - To tu go schowałeś - powiedziałam, a w tym samym momencie usłyszałam dźwięk przekręconego klucza w zamku. Momentalnie zaczęłam chować ubrania i telefon, gdy nagle poczułam obecność jego osoby.
   - Witaj kochanie - usłyszałam jego głos.  Natychmiast obruciłam się w jego stronę. Poczułam jak cała się w środku trzęsę. Już wtedy wiedziałam co mnie czeka. Lecz nie dałam to po sobie poznać.
   -Co chowasz za plecami ? - powiedział, a ja od razu pokazałam mu zawartość mojej dłoni.
   -Skąd to masz ? - zapytał.
   -Znalazłam w szafie. - odpowiedziałam szybko.
   -A czego szukałaś w mojej szafie ?
   -Brudnych ubrań. Postanowiłam, że wypiorę swoje ubrabia, a przy okazji i Twoje. Otworzyłam szfę i kupka ubrań spadła na podłogę, a wśród nich był mój telefon. - odpowiedziałam spokojnie i najmilej jak tylko potrafiłam.
   -Nie dotykaj moich rzeczy, jasne ! - powiedział to wyrywając mi telefon z dłoni, a po chwili dodał - To, że tu mieszkasz nie znaczy, że wszystko Ci wolno. Pamiętaj, że to ja Cię utrzymuję, i że to dzięki mnie jeszcze żyjesz. - mówił to ze stoickim spokojem gładząc przy tym moje włosy. - Jestem za dobry dla Ciebie Karolino. Powinienem Cię surowo ukarać za to, że chciałaś ode mnie uciec. A ty wiesz, że ode mnie się nie ucieka - wyszeptał to do mojego ucha, a mnie przeszył zimny dresz i strach, że znowu mnie uderzy.
   -Teraz wychodzę. Będę wieczorem. Pamiętaj, jak wróce masz czekać na mnie z kolacją. I przyszykuj się na wieczór, mam dzisiaj na Ciebie ochotę - powiedział to wsadzając swoją dłoń pod moje majtki, łapiąc mnie i wpychając palce w moją kobiecość, sprawiając mi przy tym wiele bólu. Ledwo doszłam do siebie po ostatniej ,,wspólnie" ( lecz bardzo niechcianej z mojej strony ) spędzonej nocy. Jęknełam z bólu.
   -Ooo tak. Właśnie tak będzie wieczorem. Boleśnie. - powiedział kończąc bolesną dla mnie, a dla niego przyjemną czynność.
   -Będe o 20. - wyszedł zamykając mnie w domu.
   -Nienawidze Cię - powiedziałam przez łzy osuwając się wzdłuż drzwi. Złapałam się za bolące miejsce. Po raz kolejny poczułam się zmieszana z błotem. Nadal nie mogę uwierzyć, że on taki jest. To już nie jest ten sam człowiek. Kiedyś taki nie był. Po powrocie z Chorwacji strasznie się zmieniłam. Już nie wychodziłam z Natt na co sobotni podryw facetów. Zresztą bardzo bardzo żadko wychodziłam z domu od powrotu. Z nikim nie chciałam się spotykać, rozmawiać, śmiać się czy wspominać wakacji. Z nikim, bo każdy pytał dlaczego. A ja nie chciałam nikomu o tym mówić. Tylko Natt o tym wszystkim wie. Każdy sie dopytywał. Każdy tylko nie on Marcin - kuzyn, a zarazem najlepszy przyjaciel Patryka. Mojego chłopaka jeszcze przed Chorwacją. Marcin, wysoki blondyn o pięknych niebieskich
oczach. Bardzo przystojny, miły i wesoły chłopak. Na początku odwiedzał mnie, tylko po to by przekonac mnie żebym wróciła do Patryka. Lecz z zbiegiem czasu zaprzestał z ciągłym nawijaniem o Patryku i zaprzyjaźniliśmy się. Spędzaliśmy ze sobą mnustwo czasu. Moi rodzice byli bardzo szczęśliwi z tego, że tyle czasu ze sobą przebywamy. Byli w niego wręcz wpatrzeni. Wpatrzeni jak w święty obrazek. Uważali go za ,,idealny ideał". Widzieli w nim wymarzoną partię na mojego męża. Przez to, że wpajali mi to do głowy i mówili o tym na okrągło też tak zaczęłam sądzić i dlatego od ponad 2lat z nim jestem. Na początku było idealnie. Wspólne mieszkanie wydawało nam się świetnym pomysłem. I był. Spędzaliśmy ze sobą każdą godzinę, minutę i każdą chwile celebrując ją tak jakby były to ostatnie nasze wspólne chwile. Kochaliśmy się co wieczór, a nawet i całe noce by rano wstać w wyśmienitych humorach i na nowo cieszyć się sobą. Lecz od 4 miesiące temu zauważyłam w nim charakterystyczną zmianę. Przestał być dla mnie miły, wrażliwym , opiekuńczym i kochającym mężczyzną. Teraz wstał się okropnym facetem. Wręcz brutalnym, który co wieczór gwałcił mnie. Kiedyś sprawiał mi ogromną przyjemność, teraz sprawiami ogromny ból. Stałam się dla niego niewolnicą. Odebrał mi telefon bym nie kontaktowała się z rodzicami, przyjaciółmi czy ze znajomymi. Co jakiś czas wysyłał w moim imieniu sms'a do Natt i rodziców z treścią, że wszystko wporzątku i takie inne podobne bzdety. Cholernik wmontował drzwi które tylko on może otworzyć, do których tylko on ma klucze. Stałam się więźniem. Dla niego jestem tylko sprzątaczką, służącą i kobietą na wieczór. Nic poza tym. Ale on uważa, że to wszystko z miłości.
   -Z miłości - powiedziałam do siebie drwiąc z tego człowieka. - Nigdy więcej. - wstałam i spojrzałam na wielki zegar wiszący w salonie, który wskazywał 11:40. Szybkim tempem ruszyłam do łazienki by wziąć szybki prysznic, który zmyje to całe upokorzenie, które dziś doznałam. Po nim ubrałam się i delikatnie pomalowałam maskując przy tym siniaki na dekoldzie i twarzy. Wychodząc z łazienki wyciągnęłam z spod łóżka trzy ogromne czerwone walizki. W dwie największe spakowałam wszystkie ciuchy. Tak w dwie. Mam bardzo dużo ciuchów. Niegdyś rodzice uważali mnie za zakupoholiczke lecz oczywiście była to nieprawda. Po prostu jak spodobał mi się jakiś ciuch to kupywałam. Bluzki, swetry, sweterki, topy, spodnie, spodenki, sukienki, spódniczki, dresy, bluzy, żakiety, marynatki i oczywiście buty, do których mam wielką słabość. Jak już się domyślacie w trzeciej walizce znajdowały sie same buty. Do kuferka spakowałam kosmetyki i biżuterie a w pozostałe wciskałam wszystkie drobiazki. Gdy skończyłam wybiła godzina 12:25. Ruszyłam do pokoju Marcina i z szuflady wyciągnęłam część jego pieniędzy, do tego dołożyłam swoje pieniądze, które regularniebpodbierałam Marcinowi pod jego nieobezność tak, aby nie zauważył, że ubywają. Pieniądze wpakowałam do portfela, który już leżał na dnie torby do tego zdjęcia moje z Natt i oczywiście naszyjnik. Pobiegłam do kuchni.spod zlewu wyciągnęłam klucz francuzki i z całych sił uderzałam nim w drewniane drzwi tak by zepsuć zamek i wydostać się z tego więzienia. Po kwadransie drzwi się otworzyły, a ja poułam jak skoczył mi poziom adrenaliny. Przez chwilę stałam w miejscu i gapiłam się w te drzwi z niedowierzaniem, że to się dzieje naprawde. To dziś. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wróciłam jeszcze do kuchni i napisałam liścik dla Marcina ,, kolacji nie będzie - Karolina ''. Rozstawiłam go naaa stoliku w salonie. Wystawiłam walizki za drzwi, a sama przystanęłam po drugiej stronie.
   -Ciekawe jak zareagujesz gdy wrócisz i zobaczysz, że jednak uwolniłam się od Ciebie. - parsknęłam śmiechem i wstawiłam walizki do windy. Mieszkałam, tzn więziono mnie na ostatnim piętrze warszawskiego wieżowca. Zjeżdżając na dół modliłam się by przypadkiem nie sptkać Marcina. Nawet nie chce myśleć obtym co by ze mną zrobił gdyby mnje teraz zauważył. Nagle winda zatrzymała się na klatce schodowej. Szczęście że jego tam nie było. Wyciągnęłam walizki przed blok i próbowałam złapać taxi. Nie musiałam długo czekać. Kierowca wkladał walizki do bagażnika.
   -Jedna musi iść do przodu bo się nie mieści w bagażniku.- odparł starszy pan. Przytaknęłam kiwając głową i oboje wsiedliśmy do pojazdu. Serce waliło mi tak mocno, że gdyby mogło to by wyskoczyło.
   -No to gdzie panienke zawieść ? - zapytał spoglądając na mnie w lusterku uśmiechając się.
   -Na Marszałkowską - poprosiłam - Tylko jeśli można to chciałabym dotrzeć tam jak najszybciej.
   -Spieszy się pani ? - zapytał z taką dziwną troską w głosie.
   -Można tak powiedzieć. Możemy już ruszać ? -zapytałam już lekko poddenerwowana tym, że za chwilę zauważe Marcina pod blokiem, a to mogło by się źle skończyć.
   -Oczywiście panienko - i ruszyliśmy. Przez cała drogę nie mogłam uwierzyć, że mi się udało. Że uwolniłam się od tego brutala. Mam tylko nadzieje, że mnie nie znajdzie.
   -Jesteśmy - powiedział kietowca.
   -Ile się należy ?
   -Nic. Powiedzmy, że to prezent na nowe i lepsze życie.
   -Alw skąd pan wie, że zaczynam nowe życie ? - zdziwiłam się
   -Dziecko drogie. Mam już swoje lata. Swoje przeżyłem i swoje wiem. Zmykaj kochana, niech Ci się wiedzie.
   -Dziękuje panu z całego serca.
   -Niech Bóg nad Tobą czuwa - powiedział i odjechał.
   -Oby - odpowiedziałam i ruszyłam w wyznaczone miejsce, a dokładnie do mieszkania Natt.


*****************************************************************

Rozdział 10. Wiem zawalilam na calego ale dopadł mnie kryzys. Nowa szkoła nowe problemy. Dużo nauki i brak czasu sprawiły ze zaniedbałam ten blog. Ciężko też jest przeżucić się z komputera na tablet. O wiele ciężej się pisze.. No ale co napisałam dodalam i jest :)

Za nami złoty rok. Przed nami kolejny. Oby tak samo udany jak i ubiegły.

Dzisiaj moi kochani chłopcy będą walczyć o brązowy medal na MŚ w piłce ręcznej. Nie będe komentować tego co stało się w pół finałach. Szkoda tylko że pieniądze odgrywają ważniejszą role niż umiejętności. Do boju chłopaki. Mimo wszystko i tak już wygraliście. !!!


*juuula*
Liczę na Was ! Wchodzę --> czytam --> komentuje ! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz