Duma !

Duma !

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 11

*oczami Natalii*

       Jak co środę poszłam na siłownie. Z racji tego, że pracuje tam i nie tylko, dostałam karnet i wchodze za darmo. Już jakiś czas temu postanowiłam, że wezmę się za siebie i poprawię moją kondycję. Szef siłowni na ostatnim zebraniu poinformował, że zajęcia fitness będą tzw rozwinięte. Nie tylko dla osób młodych lecz także dla dzieci i osób starszych. Co oznacza, więcej pracy dla mnie. Może i to lepiej dla mnie ? Przecież gdy pracuje nie myślę o tym co wydarzyło sie kilka lat temu. Odrywam sie od rzeczywistości. Po intensywnym treningu,wzięłam prysznic i się przebrałam. Wracając do domu myślałam o tym co wydarzyło się 6 lat temu. To jest niesamowite. Człowiek przejeżdża taki kawał drogi, z myślą, że spędzi jak dotąd najlepsze w gronie przyjaciół. A na miejscu spotyka miłość swojego życia. Spędza z nim wspaniałe chwile, cieszą się sobą, uważają siebie za idealnych. Aż w pewnym momencie zachodzi załamanie. Gdy dowiadujesz sie, że dopiero co spotkana twoja idealna połówka wyjeżdża, serce rozpada Ci się ba milion części. Nigdy bym nie przypuszczała, że takie coś spotka kogoś z mojego otoczenia. A tym bardziej mnie. Nigdy bym też nie przypuszczała, że będe tak cierpieć. Od tamtego momentu nie miałam nikogo na kim zależałoby mi tak jak na nim.. Na Zbyszku. No może byli jacyś ale te związki nie wytrzymały nawet miesiąca. Nie miałam nikogo. Nikogo, którego bym pokochała tak jak jego. Ciekawe jak Karolina sie trzyma w tym dniu. Co roku ten dzień, 20 czerwca spędzałyśmy razem i tylko razem. Spotykałyśmy się raz u mnie raz, a raz u niej, by wspólnie powspominać te wspaniałe chwile, te wspaniałe czasy. Ostatnio nawet próbowałam sie do niej dodzwonić lecz na próżno. W ogóle nie odbierała ode mnie telefonów. Czasami wysłała smsa z treścią, że wszystko wporządku. Biedactwo, ten wyjazd przeżyła gorzej niż ja, ale jak widać czas leczy rany. Teraz jest szczęśliwa z Marcinem i nie w głowie jej żaden Michał.

Rozmyślałam tak długo, aż nie trafiłam pod swój blok. Wpisałam kod, żeby otworzyć drzwi. Już mi się nie chciało szukać kluczy w torbie. Jestem zbyt zmęczona po tej cholernej siłowni. A jak sobie pomyślę, że musze się jeszcze wdrapać na 4 piętro to mnie krew zalewa. Dlaczego ja nie zameszkałam w bloku, w którym jest winda ? Aa no tak, przecież jak się wyprowadzałam od rodziców to nie stać mnie było na nic lepszego. Ech. Niech to szlag. Gdy wdrapałam sie po schodach pod odpowiednie drzwi, zaczęłam szukać kluczy w mojej gigant torbie. Teraz marzyłam o mojej wygodnej kanapie, pilocie i telewizorze. Gdy wkładałam klucz do zamka, ktoś mnie zawołał.
   - Karolina ? - zdziwiłam się - Chryste Panie. Co Ty tu robisz ? Dlaczego płaczesz ? Co tu robi Twoja walizka ?
   - Mogę u Ciebie zostać na kilka dni ? - zapytała zdenerwowana.
   - Możesz tu zostać ile chcesz - powiedziałam przytulając ją - Ale co sie stało ? Zresztą choć do środka wszystko mi opowiesz - powiedziałam i wyprowadziłam Karolcie do środka. W tej chwili odechciało mi się leniuchowania. Zaprowadziłam Karo na sofe, a sama poszłam do kuchni po coś do picia. Gdy wróciłam Karola stała przy komodzie,gdzie stały nasze zdjęcia z ostatniego meczu, na którym byłyśmy jeszcze przed wyjazdem do Chorwacji.
   - Pamiętam jak je wtedy rozbiłyśmy. To było jeszcze przed wyjazdem. - powiedziała  biorąc je w ręce i uśmiechając sie lekko.
   - Tak. Choć, usiądź tu i opowiedz co się stało. Dlaczego nie odbierałaś ode mnie telefonów ? Wiesz jak się martwiłam ?
   - Przepraszam ja ... - przerwała - Ja nie mogłam..- powiedziała to rozdegotanym głosem, jakby przed chwilą stało się coś złego lub przełomowego w jej życiu.
   - Jak to nie mogłaś ? Proszę Cię. Nie mów, że nie miałaś nawet głupich 10 minut na rozmowę ? - odparłam zdenerwowana
   - Nie kazano mi... - powiedziała cicho
   - Co ? Jak to nie kazano ? Kto ?
   - Marcin. On zabrał mi telefon i zabronił kontaktowania się z Tobą, rodzicami, znajomymi. W przeciwnym razie mnie.....- wypuściła lekko powietrze - ...mnie karał - powiedziała i naciągnęła żakiet na ręce jeszcze mocniej. Zauważyłam to i chwyciłam za jej ręke i podwinęłam rękaw. To co zauważyłam zabiło mnie. Na jej ręce widniało pełno siniaków w różnorakie kolory. Nie mogłam w to uwierzyć.
   - Marcin ? - powiedziałam z niedowierzaniem - Przecoeż on jest...
   - Był - przerwała mi przyjaciółka - Natalia, on kiedyś taki był. To już nie ten sam Marcin, którego znałyśmy. To kompletnie inny człowiek. On ...- przerwała i wybuchnęła płaczem.
   - Karola coon Ci zrobił ? - zapytałam zdenerwowana.
   - On... On mnie...
   - Co on Ci ? No mów do cholery ? - wydarłam sie. Może i nie potrzebnie ale zaczynałam się bać. Przecież to jest moja przyjaciółka. Każdy by na moim miejscu tak zareagował.
   - On mnie gwałcił, bił, wykorzystywał. On mnie gwałcił, bił, wykorzystywał. On mnie gwałcił, bił, wykorzystywał. - powiedziała to i rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie moge w to uwierzyć. Marcin ? Przecież on był taki miły, kochany i w ogóle. Ale przecież Karo nie mogła sobie tego wymyślić. Wzięłam ją w ramiona i przytuliłam z całej siły. Starałam się ją uspokoić. Po jakimś czasie, bliżej mi nie określonym, udało się ją uspokoić i mówiła dalej.
   - I kiedy dzisiaj znowu sprawił, że poczułam się jak błoto, postanowiłam uciec. Natalia ja już dłużej tam nie mogłam wytrzymać. Jeżeli bym tam została to znowu by się mną zabawił. Lecz rano już by mnie na tym świecie nie było. Wtedy wolałabym umrzeć niż znowu to przeżywać. Dlatego poczekałam aż wyszedł. Wtedy spakowałam się, zabrałam oszczędności i jego pieniądze,które mu podkradałam, i kluczem francuzkim zrobiłam dziurę w drzwiach - powiedziała to śmiejąc się przez łzy lecz tu radość nie trwała długo. - On zabrał mi klucze, zamykał mnie w domu, nie mogłam nigdzie wyjść. Ale teraz mi sie udało. Wykorzystałam okazję gdy go nie było w domu i przyjechałam do Ciebie. Mam tylko nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Wiem, że teraz narażam Ciebie. Przepraszam, ale nie wiedziałam gdzie mam jechać.Rodzice by mi nie uwierzyli bo przecież wiesz, że oni uważają Marcina za ,,idealny ideał". A to jest jedyne miejsce, które mi przyszło do głowy i o którym Marcin nic nie wie. Bo nic mu nie mówiłam o tym,że się przeprowadziłaś.
   -Ty głupia jesteś ? Oczywiście, że nie mam Ci tego za złe. Wręcz przeciwnie, dobrze, że do mnie przyjechałaś, końcu jesteśmy przyjaciółkami. A o tego pajaca Marcina możesz być spokojna, nawet jak tutaj przyjedzie to dam sobie radę. Wiesz teraz chodzę na siłkę i mam bicki ze stali. Chcesz pomacać ? - powiedziałam, a Karo odrazu zaczęła się śmiać.
   -Dzięki kochana, Ty zawsze umiesz poprawić humor. Tego będę teraz najbardziej potrzebować - powiedziała i upiła łyk soku
   -Spoko. Wiesz co, to może zrobie coś do jedzenia - mówiłam krocząc do kuchni - Na co masz ochotę ? pizza, zapiekanka, a może zrobię naszą ulubioną potrawę ? - pytam z uśmiecham spoglądając na Karolcie.
   -Chińczyk ? - zapytała pociągając nosem.
   -Tak - ospowiadam otwierając lodówkę i ...-Oszzz szlag - trzasnęłam drzwiami od lodówki - Same światło i ... mleko.- mówię do przyjaciółki, a ona się uśmiecha.
   -Poczekasz ? Ja za 30 minut będę spowrotem, tylko skocze po potrzebne produkty ? - zapytałam, a raczej stwierdziłam.
   -Pewnie leć. Mi się nie chce wychodzić - powiedziałam łapiąc za poduszkę - Zostanę i zrobię sobie kawy, mogę ? - zapytała.
   -Zadałaś jedno z tych twoich głupich pytań. Pewnie, że możesz. Ja wracam za 30 minut - powiedziałam, chwyciłam w biegu torebkę i wyszłam. Zbiegłam szybko ze schodów kąpletnie zapamiętając, że jeszcze niedawno, wręcz czołgałam się po nich by wejść na górę, bo byłam tak zmęczona, lecz czego nie robi się dla przyjaciółki. Idąc do sklepu wpadł mi pewien pomysł. Przez cała drogę do sklepu myślałam o tym dość intensywnie. - To będzie to - powiedziałam to do siebie i zaczęłam szukać produktów potrzebnych do kolacji.

        *Oczami Karo*

       Natalia wyszła, a ja pobiegłam zamknąć drzwi. Teraz to się boję, że ten palant Marcin się tu zjawi - Boże Karo nie myśl o nim idiotko - skarałam się w myślach. Poszłam do kuchni inwstawiłam wodę na kawę. Zaczęłam poszukiwania za kawą i znalazłam kubek na którym jest moje i Natt zdjęcie. Pamiętam jak dałam jej to na Mikołajki 8 lat temu. Wspomnienia, aż same cisną się do głowy. Z rozmyśleń wyciągnął mnie dźwięk czajnika. Nasypałam dwie płaskie łyżeczki kawy rozpuszczalnej i 3/4 kubka zalałam wrzątkiem, słodząc ją dwiema łyżeczkami cukru, potem zalewając ją do końca mlekiem, szczęście że chociaż to było w lodówce. Usiadłam się n sofie pijąc kawe i rozglądałam się po mieszkaniu, aż natrafiłam na moją walizkę.




   -Wypadałoby się przebrać grubasie - powiedziałam do siebie i kroczyłam z walizką do łazienki .

Błyskawiczny prysznic, zmiana rzeczy i proszę. Walizkę poszłam zanieść do sypialni Natt, a sama biorąc po drodze zimną, ale też dobrą kawe, usiadłam na parapecie z którego widać kawałek

osiedlowej zieleni, parking i kosze na śmieci.
   -No to masz widok nieziemski Misia - zaśmiałam sie do siebie popijając napój lecz nagle zauważyłam znane mo auto i jego posiadacza. - O mój Boże, znalazł mnie - powiedziałam schodząc z okna. W tym samym momencie usłyszałam walenie do drzwi, a mi żołądek doskoczył do gardła. Po cichu odztawiłam kubek, a walenie wdrzwi nie ustępowało. - To on - pomyślałam pochodząc do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i zbliżyłam się do wizjera. Powoli otwierałam oczy. Tak cholernie się bałam tego kto jest po drugiej steonie lecz...


*****************************************************************

No i mamy 11.

niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 10

       To dzisiaj mija 6 lat od spotkania z Michałem. Dokładnie 20 maja poznałam jedyną i niepowtarzalną miłość mojego życia. To 6 lat temu pokochałam go już na zawsze. Lecz teraz muszę pogodzić się z jego utratą. Przecież to było 6 lat temu. On pewnie już mnie nie pamięta. Nie dziwie się. Tacy jak oni traktują nas jak wakacyjną zdobycz. Ale czy na pewno ? Nie nie. On taki nie jest. Pamiętam to tak dokładnie jakby to wszystko wydarzylo się wczoraj. Ten widok, który zastałam na plaży. Zapach jego perfum, oraz jego zdenerwowanie jakie towarzyszyło mu podczas wręczenia mi naszyjnika,którego aktualnie trzymam w rękach. Tylko to, a może i aż tyle zostało mi po nim. Jedynie co mam to ten naszyjnik i wspomnienia, których nikt mi noe zabierze. Jego oczy, uśmiech, smak i ciepło jego ust już na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Zabrzmiało to jak cytat, króry czytamy na grobach naszych bliskich zmarlych. Chyba taka jest już ta znajomość. Ona zmarła. Już koniec. Przecież na tym świecie jest miliony Michałów i Zbyszków. Minęło 6 lat. Bardziej niż pewny jest fakt, że zmienili sie nie do poznania. Nadal nie wiem dlaczego nie zapytałam go o nazwisko, adres czy też ten cholerny numer.? Gdybym miała i znała choć więcej niż imie bylo by inaczej. Lecz co jeśli on nie chciał się ujawniać ? Pewnie już wtedy byłam dla niego tylko przelotną, wakacyjną znajomością. A ja głupia dałam się wkręcić. Pozwolilam na to, aby w ciągu tych kilku godzin mógł mnie rozkochać. Idiotka ze mnie. Uwierzyłam, że coś dla niego znaczę, a bylam tylko lub może kolejną z dziewczyn, którym wciskał te bajeczki o tym, że zakochał soę we mnie gdy tylko mnie zobaczył. Bujdy. Lecz czy te uczucia, które wkładałnw każdy nasz pocałunek, każdy gest, bylo ściemą ? Czy to ognisko uczuć, które rozpalało się w nim, i które widziałam w jego oczach, było niczym ? Przecież, czegoś takiego nie można wymyślić na poczekaniu, nie można zagrać. Wierzę, że to wszystko, że on, że to było prawdziwe.
   -Ja wiem, że jeszcze się spotkamy - powiedziałam to po cichu tak aby świat twgo nie usłyszał, ucałowałam naszyjnik i schowałam go do małego pudełeczka, które chowam pod szafę, najgłębiej jak tylko można. W tym samym moencie zauważyłam moją bluzkę i postanowiłam zrobić pranie. Przeszukałam swoja szafe i zebrałam troche brudów. Otworzyłam dużą szafe i szukałam "brudów" w rzeczach Marcina. Znalazłam pare bluzek i koszule. Gdy ja wyciągałam niechcąco poruszyłam sąsiednią kupkę i upadła na ziemię. Wśród tych ubrań znalazłam mój telefon, który Marcin mi odebrał. - To tu go schowałeś - powiedziałam, a w tym samym momencie usłyszałam dźwięk przekręconego klucza w zamku. Momentalnie zaczęłam chować ubrania i telefon, gdy nagle poczułam obecność jego osoby.
   - Witaj kochanie - usłyszałam jego głos.  Natychmiast obruciłam się w jego stronę. Poczułam jak cała się w środku trzęsę. Już wtedy wiedziałam co mnie czeka. Lecz nie dałam to po sobie poznać.
   -Co chowasz za plecami ? - powiedział, a ja od razu pokazałam mu zawartość mojej dłoni.
   -Skąd to masz ? - zapytał.
   -Znalazłam w szafie. - odpowiedziałam szybko.
   -A czego szukałaś w mojej szafie ?
   -Brudnych ubrań. Postanowiłam, że wypiorę swoje ubrabia, a przy okazji i Twoje. Otworzyłam szfę i kupka ubrań spadła na podłogę, a wśród nich był mój telefon. - odpowiedziałam spokojnie i najmilej jak tylko potrafiłam.
   -Nie dotykaj moich rzeczy, jasne ! - powiedział to wyrywając mi telefon z dłoni, a po chwili dodał - To, że tu mieszkasz nie znaczy, że wszystko Ci wolno. Pamiętaj, że to ja Cię utrzymuję, i że to dzięki mnie jeszcze żyjesz. - mówił to ze stoickim spokojem gładząc przy tym moje włosy. - Jestem za dobry dla Ciebie Karolino. Powinienem Cię surowo ukarać za to, że chciałaś ode mnie uciec. A ty wiesz, że ode mnie się nie ucieka - wyszeptał to do mojego ucha, a mnie przeszył zimny dresz i strach, że znowu mnie uderzy.
   -Teraz wychodzę. Będę wieczorem. Pamiętaj, jak wróce masz czekać na mnie z kolacją. I przyszykuj się na wieczór, mam dzisiaj na Ciebie ochotę - powiedział to wsadzając swoją dłoń pod moje majtki, łapiąc mnie i wpychając palce w moją kobiecość, sprawiając mi przy tym wiele bólu. Ledwo doszłam do siebie po ostatniej ,,wspólnie" ( lecz bardzo niechcianej z mojej strony ) spędzonej nocy. Jęknełam z bólu.
   -Ooo tak. Właśnie tak będzie wieczorem. Boleśnie. - powiedział kończąc bolesną dla mnie, a dla niego przyjemną czynność.
   -Będe o 20. - wyszedł zamykając mnie w domu.
   -Nienawidze Cię - powiedziałam przez łzy osuwając się wzdłuż drzwi. Złapałam się za bolące miejsce. Po raz kolejny poczułam się zmieszana z błotem. Nadal nie mogę uwierzyć, że on taki jest. To już nie jest ten sam człowiek. Kiedyś taki nie był. Po powrocie z Chorwacji strasznie się zmieniłam. Już nie wychodziłam z Natt na co sobotni podryw facetów. Zresztą bardzo bardzo żadko wychodziłam z domu od powrotu. Z nikim nie chciałam się spotykać, rozmawiać, śmiać się czy wspominać wakacji. Z nikim, bo każdy pytał dlaczego. A ja nie chciałam nikomu o tym mówić. Tylko Natt o tym wszystkim wie. Każdy sie dopytywał. Każdy tylko nie on Marcin - kuzyn, a zarazem najlepszy przyjaciel Patryka. Mojego chłopaka jeszcze przed Chorwacją. Marcin, wysoki blondyn o pięknych niebieskich
oczach. Bardzo przystojny, miły i wesoły chłopak. Na początku odwiedzał mnie, tylko po to by przekonac mnie żebym wróciła do Patryka. Lecz z zbiegiem czasu zaprzestał z ciągłym nawijaniem o Patryku i zaprzyjaźniliśmy się. Spędzaliśmy ze sobą mnustwo czasu. Moi rodzice byli bardzo szczęśliwi z tego, że tyle czasu ze sobą przebywamy. Byli w niego wręcz wpatrzeni. Wpatrzeni jak w święty obrazek. Uważali go za ,,idealny ideał". Widzieli w nim wymarzoną partię na mojego męża. Przez to, że wpajali mi to do głowy i mówili o tym na okrągło też tak zaczęłam sądzić i dlatego od ponad 2lat z nim jestem. Na początku było idealnie. Wspólne mieszkanie wydawało nam się świetnym pomysłem. I był. Spędzaliśmy ze sobą każdą godzinę, minutę i każdą chwile celebrując ją tak jakby były to ostatnie nasze wspólne chwile. Kochaliśmy się co wieczór, a nawet i całe noce by rano wstać w wyśmienitych humorach i na nowo cieszyć się sobą. Lecz od 4 miesiące temu zauważyłam w nim charakterystyczną zmianę. Przestał być dla mnie miły, wrażliwym , opiekuńczym i kochającym mężczyzną. Teraz wstał się okropnym facetem. Wręcz brutalnym, który co wieczór gwałcił mnie. Kiedyś sprawiał mi ogromną przyjemność, teraz sprawiami ogromny ból. Stałam się dla niego niewolnicą. Odebrał mi telefon bym nie kontaktowała się z rodzicami, przyjaciółmi czy ze znajomymi. Co jakiś czas wysyłał w moim imieniu sms'a do Natt i rodziców z treścią, że wszystko wporzątku i takie inne podobne bzdety. Cholernik wmontował drzwi które tylko on może otworzyć, do których tylko on ma klucze. Stałam się więźniem. Dla niego jestem tylko sprzątaczką, służącą i kobietą na wieczór. Nic poza tym. Ale on uważa, że to wszystko z miłości.
   -Z miłości - powiedziałam do siebie drwiąc z tego człowieka. - Nigdy więcej. - wstałam i spojrzałam na wielki zegar wiszący w salonie, który wskazywał 11:40. Szybkim tempem ruszyłam do łazienki by wziąć szybki prysznic, który zmyje to całe upokorzenie, które dziś doznałam. Po nim ubrałam się i delikatnie pomalowałam maskując przy tym siniaki na dekoldzie i twarzy. Wychodząc z łazienki wyciągnęłam z spod łóżka trzy ogromne czerwone walizki. W dwie największe spakowałam wszystkie ciuchy. Tak w dwie. Mam bardzo dużo ciuchów. Niegdyś rodzice uważali mnie za zakupoholiczke lecz oczywiście była to nieprawda. Po prostu jak spodobał mi się jakiś ciuch to kupywałam. Bluzki, swetry, sweterki, topy, spodnie, spodenki, sukienki, spódniczki, dresy, bluzy, żakiety, marynatki i oczywiście buty, do których mam wielką słabość. Jak już się domyślacie w trzeciej walizce znajdowały sie same buty. Do kuferka spakowałam kosmetyki i biżuterie a w pozostałe wciskałam wszystkie drobiazki. Gdy skończyłam wybiła godzina 12:25. Ruszyłam do pokoju Marcina i z szuflady wyciągnęłam część jego pieniędzy, do tego dołożyłam swoje pieniądze, które regularniebpodbierałam Marcinowi pod jego nieobezność tak, aby nie zauważył, że ubywają. Pieniądze wpakowałam do portfela, który już leżał na dnie torby do tego zdjęcia moje z Natt i oczywiście naszyjnik. Pobiegłam do kuchni.spod zlewu wyciągnęłam klucz francuzki i z całych sił uderzałam nim w drewniane drzwi tak by zepsuć zamek i wydostać się z tego więzienia. Po kwadransie drzwi się otworzyły, a ja poułam jak skoczył mi poziom adrenaliny. Przez chwilę stałam w miejscu i gapiłam się w te drzwi z niedowierzaniem, że to się dzieje naprawde. To dziś. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wróciłam jeszcze do kuchni i napisałam liścik dla Marcina ,, kolacji nie będzie - Karolina ''. Rozstawiłam go naaa stoliku w salonie. Wystawiłam walizki za drzwi, a sama przystanęłam po drugiej stronie.
   -Ciekawe jak zareagujesz gdy wrócisz i zobaczysz, że jednak uwolniłam się od Ciebie. - parsknęłam śmiechem i wstawiłam walizki do windy. Mieszkałam, tzn więziono mnie na ostatnim piętrze warszawskiego wieżowca. Zjeżdżając na dół modliłam się by przypadkiem nie sptkać Marcina. Nawet nie chce myśleć obtym co by ze mną zrobił gdyby mnje teraz zauważył. Nagle winda zatrzymała się na klatce schodowej. Szczęście że jego tam nie było. Wyciągnęłam walizki przed blok i próbowałam złapać taxi. Nie musiałam długo czekać. Kierowca wkladał walizki do bagażnika.
   -Jedna musi iść do przodu bo się nie mieści w bagażniku.- odparł starszy pan. Przytaknęłam kiwając głową i oboje wsiedliśmy do pojazdu. Serce waliło mi tak mocno, że gdyby mogło to by wyskoczyło.
   -No to gdzie panienke zawieść ? - zapytał spoglądając na mnie w lusterku uśmiechając się.
   -Na Marszałkowską - poprosiłam - Tylko jeśli można to chciałabym dotrzeć tam jak najszybciej.
   -Spieszy się pani ? - zapytał z taką dziwną troską w głosie.
   -Można tak powiedzieć. Możemy już ruszać ? -zapytałam już lekko poddenerwowana tym, że za chwilę zauważe Marcina pod blokiem, a to mogło by się źle skończyć.
   -Oczywiście panienko - i ruszyliśmy. Przez cała drogę nie mogłam uwierzyć, że mi się udało. Że uwolniłam się od tego brutala. Mam tylko nadzieje, że mnie nie znajdzie.
   -Jesteśmy - powiedział kietowca.
   -Ile się należy ?
   -Nic. Powiedzmy, że to prezent na nowe i lepsze życie.
   -Alw skąd pan wie, że zaczynam nowe życie ? - zdziwiłam się
   -Dziecko drogie. Mam już swoje lata. Swoje przeżyłem i swoje wiem. Zmykaj kochana, niech Ci się wiedzie.
   -Dziękuje panu z całego serca.
   -Niech Bóg nad Tobą czuwa - powiedział i odjechał.
   -Oby - odpowiedziałam i ruszyłam w wyznaczone miejsce, a dokładnie do mieszkania Natt.


*****************************************************************

Rozdział 10. Wiem zawalilam na calego ale dopadł mnie kryzys. Nowa szkoła nowe problemy. Dużo nauki i brak czasu sprawiły ze zaniedbałam ten blog. Ciężko też jest przeżucić się z komputera na tablet. O wiele ciężej się pisze.. No ale co napisałam dodalam i jest :)

Za nami złoty rok. Przed nami kolejny. Oby tak samo udany jak i ubiegły.

Dzisiaj moi kochani chłopcy będą walczyć o brązowy medal na MŚ w piłce ręcznej. Nie będe komentować tego co stało się w pół finałach. Szkoda tylko że pieniądze odgrywają ważniejszą role niż umiejętności. Do boju chłopaki. Mimo wszystko i tak już wygraliście. !!!


*juuula*
Liczę na Was ! Wchodzę --> czytam --> komentuje ! :)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 9 * 6 lat tamu * - ostatni.

* Oczami Natt *

                (w tym samym momencie )
      Wiedziałam, że to nastąpi ale nie sądziłam że tak szybko. Miałam nadzieje że dane nam będzie spędzić ze sobą trochę więcej czasu. Słowa które usłyszałem były ogromnym czasem dla mnie. Będę zanim strasznie tęsknić. choć przyjechałem tu z myślą i założenie że będę się świetnie bawić spotkam tutaj ideał. Osobą, która sprawia że pokochałem ją od pierwszego wejrzenia. Która będzie sprawiała że za każdym razem gdy na mnie spojrzy ja będę traciła grunt pod nogami. Siedzieliśmy w milczenie przytuleni do siebie, aż w pewnym momencie zadzwoń mój telefon.
   -Słucham cię kochanie - powiedziałam do Karo - Poczekaj zapytam.
   -Patrycja się pyta czy te ostatnie chwile spędzimy wspólnie.
   -Pewnie powiedz Karo, żeby Michał zaprowadził ją do Kraba my tam zaraz będziemy.
     Przekazałam informacje przyjaciółce i dosłownie 10 minut później siedzieliśmy już razem na plaży śmiejac się i wygłupiając. Chłopcy wpadli na głupi pomysł, by wskoczyć do morza. Kiedy oni buszowali w wodzie, Karo zapytała.
   -Jak się czujesz z wieścią, że oni...- nie pozwoliłam jej dokończyć.
   -Źle ale nie chce o tym myśleć. Choć.- wstałam i podałam jej ręke.
   -Gdzie ?
   -Do nich - zaproponowałam -Jak szleć to szaleć.- powiedziałam i wskoczyłam do morza, a za mną Karo. Wspólnie wyglupialiśmy siecw wodzieczapominając o Bożym świecie. Gdy wyszliśmy, chłopaki rozpalili ognisko,a z hotelowych leżaków, które znajdowały się daleko zarąbali koce dla nas.
   -Jesteście fantastyczne. Żadko która laska wchodzi do morza ubrana w takie ciuchy. Yyy piękne ma sie rozumieć - powiedział Michał.
   -Widzisz co my dla was robimy -odpowiedziała Karo i obie utonełyśmy w ustach naszych chłopców. Siedzieliśmy tak do 3 w nocy,aż postanowiliśmy wracać. Chłopcy odprowadzili nas aż pod hotel. Pożegna ie było długie i namiętne. Idąc do pokoju niezamieniłyśmy ze sobą ani słowa. Gdy dotarliśmy do pokoju dziewczyn już nie było, a syf został. Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do Karo. Obie w tym samym momencie zaczęłyśmy płakać.
   -Bedzie mi ich brakować - powiedziałam
   -Mi ich też. A zwłaszcza Michała.
   -Teraz kiedy znalazłam ideał los mi go zabiera - powiedziałam. Nic prócz wspomnień. Nawet nie wiem skad jest ani nie znam jego nazwiska.- dodałam i zaczełam plakać.
   -Jak to nieznasz ? Michał Bartman i Zbigniew Kubiak. -odparła moja przyjaciółka.
  -Skąd ty to wiesz ?
  -Zibi mi powiedział jak byłam z nim na kolacji.
  -To Tobie Zibi powiedział, a mi Michał nie ? Nic teraz z tego nie rozumiem....a może i to lepiej ? Najwyraźniej, ktoś tam na górze nie chciał żebyśmy sie z nimi wiązały... - zauważyłam jak Karolina uroniła pojedyńczą łzę.
  -Spokojnie Mała.. - powiedziałam i podeszłam do niej. Zauważyłam, że dziewczyna trzyma w rękach naszyjnik. Spojrzałam na nią i zapytałam:
  -To od niego ? - Karolina wyciągnęła w moja stronę rękę. Na jej dłoni widniał piękny naszyjnik. Był cudowny.
  -Tak, to od niego. To jedyne co mi po nim zostało..- i znowu się rozpłakała
  -Jest piękny...Szczerze ? To Ci nawet zazdroszczę. Bo Ty to chociaż masz coś po nim, a ja ? Mi pozostały tylko albo i aż wspomnienia... Wiesz co ? Zapomnijmy o tym, a teraz choć pod prysznic. Jesteśmy przemoczonę, a nie chce byśmy były chore.
   - Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz, że już zawsze będziemy razem.!!- strasznie zdziwiłomnie to co powiedziała moja przyjaciółka.
   -Kochanie oczywiście, że Cię nie zostawie. Pamiętasz jak byłyśmy male to przysięgałyśmy sobie, że nigdy nikt i nic nas nie rozdzieli i tego zanierzam się trzymać ! Strasznie Cię Kocham, jesteś moją siostrą, i już tak na zawsze pozostanie. A teraz choć, weźmiemy ciepły prysznic i wypijemy gorącą czekoladę...- jak powiedziałam tak też zrobiłyśmy...
   
      Przez reszte wakacji wspominałyśmy chłopców. Jednak to oni byli najlepszym co nas tam spotkało. Żadna z nas nie żałuje ani chwili spędzonej w ich towarzystwie...Lecz już nic nie bedzie takie jak kiedyś.Już nie potrafiłam cieszyć się z innymi fajną wycieczką. Razem z Karo cieszyłyśmy się na swój sposób tą wycieczką i odebrałyśmy ją w inny sposób. Inni spędzili tam swój wolny czas, regenerując się jak tylko to możlie. A my ? My znalazłyśmy tam miłość naszego życia. Miłość, która już nigdy nie powróci, która nas zmieniła i po powrocie do domu już nie byłyśmy tymi samtmi dziewczynami. Gdy chłopcy wyjechali, przysięgłyśmy sobie, że już nigdy nie obejrzymy meczu siatkówki czy to w telewizorze czy też na żywo. Nie! Z siatkówką koniec. Za bardzo przypominała nam o chłopakach... Bo przecież od tego sie zaczęło.


********************************************************

Przepraszam was bardzo ! Wiem nawaliłam i nawet nie mam odpowiedniego wytłumaczenia.. ;///

I oto właśnie jest kilejny rozdział. Już ostatni z tych *6lat tamu* od teraz zaczynamy tzw teraźniejszość. Oczywiście fikcyjną :) Przepraszam i zapraszam

 
 Niedawno bo 3 stycznia urodziny obchodził nasz Mistrz, Fabian. Stooooo Lat Fabianku :)


                                                                                           *juuula*
    Liczę na Was ! Wchodzę --> czytam --> komentuje ! :)

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 8 * 6 lat tamu *


* Oczami Natt *

   -No to gdzie idziemy ? - zapytała z uśmiechem na twarzy Karo.
   -My w prawo - powiedział Michał - A Zibi i Natt w lewo.
Karo spojrzała na mnie pytającym wzrokiem myśląc, że coś wiem na ten temat, lecz ja także byłam niemniej zdziwiona niżona.
   -Co oni kombinują ? -zapytałam
   -Nie mam pojęcia ale pilnuj się.
   -Ty też - powiedziałam oddalając się od siebie. Byłam tak zdziwiona, że nawet nie zauważyłam, że Zbyszek trzyma mnie za rękę. Jak to możliwe. Przecież dopiero co, to go spotkałam, a teraz idziemy na randkę. Jednak głupi to ma zawsze szczęście.
   -To co ty na to abyśmy wskoczyli teraz do morza i popływali ?
   -Co z czym ? - powiedziałam bez sensu ze zdziwienia. Zbyszek zaczął się śmiać.
   -Uwielbiam Cię - mówił wciąż się śmiejąc - Od razu mi się spodobałaś. I nawet z rozmazanym makijażem wyglądasz ślicznie.
   -Skąd ty to wiesz ? - zapytałam ze zdziwieniem - Karola pokazała Ci zdjęcie tak ? Nie no normalnie zabiję małpę.
   -Spokojnie. Hej. Karolina nie musiała mi nic pokazywać. Sam widziałem to na żywo. Ślicznie wtedy wyglądałaś - powiedział to posyłając w moją stronę ten jego przepiękny uśmiech.
   -Nie przesadzaj. Wyglądałam jak idiotka. - wtedy poczułam, że coraz bardziej zaczynam się peszyć.
   -Może i tak ale nie dla mnie - I w tym momencie mnie zabił. Pochylił się nade mną i dał mi buziaka, co prawda w policzek ale dla mnie to już ogrom. Po tym nastała niezręczna cisz. Normalnie w świecie mnie zatkała. Pierwszy raz. Pierwszy raz przy chłopaku i to nie byle jakim bo przed Zbyszkiem ... Zbyszkiem ... No właśnie jakim Zbyszkiem ? Dobra to teraz nie jest ważne. Dla mnie jest on Zbyszkiem ideałem.
   -No to co ? Gdzie idziemy ?
   -Tam. - powiedział i wskazał ręką. Przed moimi oczami ukazała się plama bieli przekształcająca się w lekki żółć. Gdy podeszliśmy bliżej oniemiałam z wrażenia.Ujrzałam przed sobą małą "altankę" pokrytą białym
  materiałem, które powiewały czasami przy wietrze. W środku był on oświetlony co sprawiało, że biel przekształcała się w ciepłą żółć. Na środku znajdował się stół okryty białym obrusem, a po bokach dwa duże leżaki okryte białym materiałem, które bez problemu pomieszczą dwie osoby. Na stole znajdował się szampan a wokół po rozsypane były płatki białych i czerwonych róż.W oddali było słuchać spokojny szum morza, który nadawał przepiękny klimat tej scenerii.

   - I jak podoba Ci się ? - powiedział Zbysio obejmując mnie od tyłu w pasie co sprawiło u mnie miły dreszczyk, a jego perfumy drażniły moje nozdrza. Odwróciłam się do niego twarzą. Nasze oczy się spotkały, a usta dzieliły już tylko milimetry.
   -Bardzo- wyszeptałam, a on wpił się w moje usta. Całował tak zachłannie i stanowczo, ąż brakowało mi powietrza. Po namiętnym pocałunkach można wywnioskować, że pragnął tego tak samo jak ja. Całował mnie zachłannie, że jakby mógł to by mnie zjadł. Ja odpowiadałam tym samym. Jego ręce błądziły po moich placach przyciskając mnie do siebie tak mocno, aż czułam jego imponującą męskość. Zbyszek  raz całował powoli, namiętnie i delikatnie okazując przy tym swoje uczucia, tak jak teraz. A raz całował jak dzika bestia,bez opamiętania, szybko zachłannie. Już w tamtym momencie wiedziałam,że w łóżku Zbyszek przeistacza się w diabła. Gdy już wypuścił me usta ze swojej klatki ( nie powiem jest tam bardzo fajnie ) zaprosił mnie do środka wskazując ręką gdzie mam usiąść i kazał mi poczekać na siebie.
   -Pani pozwoli, za chwileczkę wracam- wyszeptał mi to do ucha takim głosem, że ciarki przeszły przez całe me ciało i dotarło do wszystkich części mojego ciała. Co on ze mną robi ? Jeszcze żaden chłopak tak na mnie nie działał... Rozejrzałam się wokół siebie i nadal nie mogłam w to uwierzyć. Tu jest tak pięknie. Blask księżyca oświetlał morze, które lekko szumiało. Wiatr delikatnie poruszał zwiewnym materiałem, który znajdował się na "altance".
   -Śliczne prawda ? - powiedział to cicho.
   -Tak jest cudownie. -odwróciłam głowę i po raz drugi tego wieczoru utonęłam w jego oczach.
   -Gdzie mi uciekłeś ? - powiedziałam, cały czas patrząc mu w oczy.
   -Byłem po coś do jedzenia. Mam nadzieję, że lubisz sushi.. - powiedział robiąc to samo co ja. Patrzeliśmy sobie w oczy, aż Zbyszkowi zaburczało w brzuchu. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
   -Chyba jesteś głodny - powiedziałam śmiejąc się.
   -No trochę - no trochę powiedział łapiąc się za brzuch.
   -To jedzmy bo szczerze powiedziawszy to też jestem głodna.
Zaczęliśmy jeść mój ulubiony przysmak. Śmiechu było co niemiara, Moje spożywanie sushi musiał wyglądać prze komicznie bo nie potrafię utrzymać pałeczek. Po posiłki rozmawialiśmy i żartowaliśmy, aż w końcu Zibi spoważniał.
   -Muszę Ci powiedzieć ważną rzecz. Trudno mi o tym mówić zwłaszcza teraz kiedy tak miło spędzamy ze sobą czas. Strasznie mi się podobasz. Jesteś inna. Wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Zawróciłaś mi w głowie i dlatego nie che się z Tobą rozstawać, ale muszę bo jutro razem z Michałem wracamy do Polski. Ja wiem co teraz sobie o mnie myślisz. Tak wiem i przepraszam, ale nic nie mogę zrobić. Muszę jechać.

*******************************************************************************

 No i jest rozdział ósmy. 

Cóż mam więcej pisać ? Mamy złoto !!! To jest niesamowite.  Dzisiaj mijają już trzy tygodnie. Rozumiecie to 3 TYGODNIE  odkąd mamy w posiadaniu MISTRZA ŚWIATA 2014. !!!  Szczerze mogę powiedzieć, że tęsknie za tymi meczami. !!! Ale rozpoczyna się PlusLiga ! Dzięki Bogu ! :D



*juuula*
Liczę na Was ! Wchodzę --> czytam --> komentuje ! :)

środa, 17 września 2014

Rozdział 7 * 6 lat tamu *




                                                                           ***

   -Mam coś dla Ciebie - Michał wyciągnął z za placów małą czarną torebkę. Spojrzał na nią.
   -Proszę - powiedział to z lekkim, nieśmiałym uśmiechem i wręczył mi torebkę. Zabrałam ją nieśmiało.
   -Dziękuję, ale z jakiej to okazji ?
   -Później Ci powiem. Teraz zobacz co tam jest. Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - chłopak powiedział to z wielką  nadzieję w głosie. Rzuciłam krótkie "zobaczymy" z bardzo obojętną miną. Michał od razu załapał, że to żart i oboje zaczęliśmy się śmiać.Gdy już pohamowaliśmy nasze śmiechy, zabrałam się za odpakowanie prezentu. Powoli wkładałam rękę do torby. Na jej dnie poczułam małe pudełeczko. Zamarłam. W tamtej chwili, pierwsze co mi przyszło do głowy to, to że w tym pudełeczku znajduje się pierścionek, a on chce mi się oświadczyć.
   -Boże, opanuj się ! - pomyślałam - Przecież my się za krótko znamy. Jezus, Maria. Co jeżeli będzie chciał uzyskać odpowiedź ? Chryste Panie, no kocham Go jak cholera, i w ogóle dziwię się, że to jest możliwe, ale czy to nie za szybko ? W tamtej chwili milion pytań nasuwały mi się na myśl. Wyciągając małe pudełeczko, serce waliło mi jak młotem. Czułam, że zagłusza ono szum morza...
W tamtej chwili, w moich małych dłoniach trzymałam czerwone pudełeczko


     -No nic raz kozie śmierć. - powiedziałam i powoli otwierałam pudełeczko. W tamtym momencie kamień spadł mi z serca, a zarazem zaparło mi dech w piersiach.
    -I co podoba się ? - zapytał Michał, a ja tylko potrząsnęłam głową na znak,że 'tak'. Odebrało mi mowę. Moim oczom ukazał się przepiękny naszyjnik .

Nic nie powiedziałam, a swój wzrok skierowałam na Miśka, który zauważył jak pojedyncza łza wzruszenia spływa mi po policzku
     -To tak dla uczczenia naszego spotkania i nie tylko... - powiedział ocierając kciukiem ślad po łzie.
   -Nie tylko ? - nie zrozumiałam o co mu chodziło.
   -No tak ... - widziałam, że coś go trapi - Bo. No bo.. Boże nie wiem jak mam Ci to powiedzieć...- wstał i chodził po całym ' sercu '. Zdenerwowanie wręcz z niego kipiało. Ja siedziałam na kocu i czekałam, aż skończy swoje przechadzki. W tym czasie podziwiałam mój prezent. To było coś pięknego. Na odwrocie czerwonego serca było wygrawerowane 'Będę Tęsknić. Misiek '
   -Będę tęsknić ? O co tu chodzi ? - powiedziałam do siebie.
   -Misiek może podejdź tu do mnie i mi to wszystko wyjaśnisz na spokojnie co ? - chłopak zdecydował się do mnie podejść. Usiadł po turecku na przeciwko mnie. Złapał mnie za ręce i spojrzał mi głęboko w oczy, aż się speszyłam. On podniósł mi podbródek, tak aby odległość od naszych ust dzieliły tylko milimetry. Michał złożył na moich pocałunek. Lecz był on jakiś inny. Tak jakby pożegnalny. Jakby już po raz ostatni poczuł smak moich ust. Zauważyłam, że jego oczy zaczęły się szklić. Byłam przerażona.
   -Michał zaczynam się bać. Co się dzieję  ? - zapytałam z przerażeniem.
   -Karolina ... bo ja ... ja jutro rano razem ze Zbyszkiem ... mamy samolot do Polski... Przepraszam.- powiedział to opuszczając głowę.
   -Nie możliwe. To jest żart ?
   -Chciałbym ale nie. Przepraszam.
W tej chwili pękło mi serce. Czułam, że rozpada mi się na kawałki. Na kawałki, które rozsypały się po całej plaży. I nawet jeśli ktoś poskleja je to już nigdy nie będzie ono takie jak kiedyś. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, a za nią kolejne i kolejne, co doprowadziło do cichego płaczu. Michał podszedł bliżej, a ja momentalnie schowałam swoją twarz w jego klatkę piersiową. Uspokajał mnie gładząc ręką moje włosy. Raz po raz z jego ust wydobywało się ''ciiii mała, już spokojnie'' Najwyraźniej pomogło. Boże jak on na mnie działa. Ja nie wierzę, że to już koniec. Że to koniec nas. Przecież dopiero zaczęliśmy.
   -Nie che się rozstawać. Chce być z Tobą! - powiedziałam to całkowicie pewnie.
   -Przecież mamy sporo czasu do odlotu samolotu. Nacieszmy się sobą ♥.


*******************************************************************************


No i jest rozdział siódmy.

Nikt na początku nie wierzył w naszą drużynę. Może i były jednostki ale to tylko w kibicach. A tu proszę. Idziemy równo. Polski walec nadal działa. Wczorajszy mecz z Brazylią napsuł mi sporo serwów. Lecz ja zawsze kiedy nasi grają, mecz był piękny, ciekawy i na pewno się podobał wszystkim. Ciekawe akcje, wzloty i upadki. Rozczarowania i przerażające oczy sędziego, który miał takiego strita w oczach, że nie dziwię jego sędziowania wczorajszym meczu. Sory koleś ale jesteś do wymiany ! Ale było minęło. Wygrywamy 3:2. Teraz liczymy na Rosję. Jak na razie 2:0 dla Kanarków. Ach zawsze pod górkę. Ale trzymamy kciuki. Bo wszystko się może zdarzyć.







Szczęśliwa rodzinka. ♥ Misiek - waleczny chłopak i dlatego jest moim ulubionym. Oczywiście spośród wielu. Bo jak tu nie kochać naszych chłopców ?  :)


Bo przyjaźń jest najważniejsza ♥

 Misiek napędził nam dużo strachu. Bałam się w meczu z Brazylią żeby nie pogorszył swojego stanu zdrowia. Ale Winiar jest niepokonany ! <3

 16.09.2005. rocznica śmierci Arka.
16.09.2014. mecz Polska Brazylia. Ja wiem że to ty Arku poniosłeś nas do zwycięstwa ! Dziękujemy ! <3




*juuula*
Liczę na Was ! Wchodzę --> czytam --> komentuje ! :)

sobota, 13 września 2014

Rozdział 6 * 6 lat tamu *





       Obaj byli ubrani w koszule. Zbyszek miał białą, a Michał błękitną. Wyglądali oni niesamowicie. Od Michała nie mogłam oderwać oczu, zresztą Natt od Zbycha też pewnie nie.


Obaj nieśli po jednej czerwonej róży dla nas.
   - Cześć dziewczyny - powiedział Zibi, całując Natt i potem mnie w policzek. Dziewczyna była wniebowzięta gdy Zbyszek podarował jej różę, zresztą ja też byłam gdy Misiek wręczył mi różę, pocałował w policzek i wyszeptując do ucha ciche - Cześć piękna - normalnie kolana mi zmiękły. Ideał.
   -No to gdzie idziemy ? - zapytałam z uśmiechem na ustach
   -My na prawo - powiedział Michał - A Zibi i Natt w lewo.
Spojrzałam na Natalię pytająco. Sądziłam, że o czymś wie. Jednak obie byłyśmy zaskoczone.
   - Co oni kombinują ?  - zapytała się mnie Natt.  
   -Nie mam pojęcia, ale pilnuj się - ja wiem, że Natalia jest ostrożna ale no znam ją.
   -Ty też - powiedziała oddalając się od nas.

       Odwróciłam się do Michała i w tym momencie nasze oczy się odnalazły. Po prostu utonęłam w jego niebieskich paczydełkach. Normalnie to bałabym się zostać sam na sam z chłopakiem, którego znam dopiero dzień. Lecz, czuję że jestem bezpieczna, że nic mi się nie stanie, że nie stanie się żadna krzywda i co ważniejsze, że on sam nie zrobi mi krzywdy.
   -To idziemy ? - zapytał Michał, wyrywając mnie z rozmyśleń.
   -A dokąd  ?
   -Zobaczysz. - obdarował mnie swoim rozbrajającym uśmiechem, chwycił moją dłoń i oplótł swoje długie palce w moje.

         Ruszyliśmy. Michał prowadził mnie do ,,celu". Szliśmy plażą, a Misiek co po chwilę patrzył się na mnie.
   -Coś mam na twarzy, że mi się tak przyglądasz ? - zapytałam, bo aż mi głupio było .
   -Nie skąd - odpowiedział i musnął mój policzek swoimi ustami , na które mam cholerną chrapkę. Nie powiem, to co on zrobił było bardzo miłe i słodkie.
  
       Po 15 minutowym spacerku dotarliśmy na miejsce.To co zobaczyłam zamurowało mnie. Zaparło mi dech w piersiach. Plaża. Morze.  Na piasku było narysowane serce. Duże. Co ja mówię, ogromne serce. Kształt serca został wyłożony małymi deseczkami, a na nich stały świeczki. Mnóstwo świeczek i róż. Pełno czerwonych płatków. W moich oczach pojawiły się łzy. Wzruszyłam się, bo jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś takiego. W środku serca był kwadratowy czerwony dywanik, a na nim dużo poduszek. Białe, czerwone,kremowe, szare.Obok stał koszyk, jak się później okazało z jedzeniem, i butelka szampana. Patrzył na mnie z taką namiętnością i pożądaniem, trzymając w ręku jedną (kolejną), ale jakże ważną i wyjątkową różę. Podeszłam bliżej i wtuliłam się w niego

( ruszcie wyobraźnią i złączcie to w całość :) )
 Misiek otulił mnie swoimi ramionami i tak trwaliśmy w objęciach. Dla mnie ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
   -To wszystko dla mnie ? - zapytałam drżącym głosem z zdenerwowania. Michał nic nie powiedział tylko wpił się w moje usta. Jego miękkie wargi złączyły się z moimi, a ręką przytrzymał podbródek. Odsunął się. Otworzyłam oczy.
   -Tak dla Ciebie. - powiedział. Chłopak uśmiechnął się i odszedł by zaraz stanąć znów na przeciwko mnie, tym razem z szampanem w kieliszkach.
   -Chciałem wznieś toast. Za nas.
   -Za nas ? - zdziwiłam się.
   -Tak za nas. Karolino nie, nie będę udawał. Spodobałaś mi się od momentu gdy Cię ujrzałem. Co ja mówię. Ja zakochałem się od pierwszego wejrzenia - zamurowało mnie. Normalnie mnie zatkało. Czy on przed sekundą wyznał mi miłość?
   -Boże, powiedziałem to ... - zapadła cisz. Nie wiedziałam co powiedzieć.
   -A ty nic nie powiesz ? - cisza
   -Karolina ! - cisza
   -Karolina proszę powiedz coś. Cokolwiek. - stałam jak wryta. - Przepraszam, że w ogóle coś takiego powiedziałem. - zaczął się tłumaczyć.
   -Michał. ! Nie przepraszaj - odparłam. - I ja też ... - zaczęłam, ale przerwał mi pocałunkiem.
   -Nie kończ - powiedział - Cieszę się, że mam Ciebie.
   -Ja też ! - dałam mu buziaka, gdy w tym momencie zaburczało mi w brzuchu. Misiek podniósł pytająco brew.
   -Głodna ? - zaśmiał się.
   -Mhym. - potwierdziłam, a on w tym czasie wyciągnął, uwaga. !!! Kebaba.







   -Kebab ? Naprawdę ? Boże dziękuję Ci. - wyrwałam chłopakowi plastikowy pojemnik i zaczęłam pochłaniać fast-food'a
   -Już myślałem, że nie lubisz. Chciałem coś co by pasowało do tego wszystkiego - rozglądnął się dookoła - ale tak mnie pochłonęło przygotowanie tego wszystkiego, że zapomniałem o jedzeniu. A większość, no dobra.. wszystkie restauracje były już zamknięte. Tylko przydrożna budka z kebabem była otwarta. No ale sądzę, że głodny człowiek zje wszystko.Jak się pomyliłem to. sory.  Przepraszam. - powiedział i spuścił głowę. Chyba się zawstydził bo jego policzki stały się czerwone. Tak czerwone, że rozbawiły mnie.
   -I dobrze sądzisz. To nic, że nie pasuje do otaczającej nas ,,atmosfery" ale przynajmniej jesteś oryginalny. Dziękuję Ci. Jesteś niesamowity. - obdarzyłam go uśmiechem. Widać, że chłopakowi ulżyło. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i wróciłam do konsumowania kebaba, który był prze-prze-przepyszny. Podczas posiłku dużo rozmawialiśmy. O czym ? O wszystkim. O tym jak byliśmy mali, o siatkówce, sportach. Opowiadaliśmy sobie kawały i takie tam. Śmiechu było co nie miara. W pewnym momencie, Michał złapał mnie za dłonie, pocałował i powiedział.
   - Mam coś dla Ciebie ...

*******************************************************************************

No i jest szósty rozdział :)

Na początek przeprosiny ! Bardzo, bardzo bardzo przepraszam że tak późno. Razem z rozpoczęciem roku szkolnego, z rozpoczęciem nauki w nowej szkole, zaczęło się rozpoczęcie kompletnego braku czasu. ;/ Co dziennie w domu o 18 a potem nauka. Koszmar. !!! A to dopiero początek. ! No ale nic.
Dzisiaj jest szczególny dzień, bo to właśnie dziś 5 lat temu, nasi chłopcy wywalczyli ZŁOTO Mistrzostw Europy !

Dla mnie jest to jeszcze bardziej wyjątkowy dzień. Bo to właśnie od tych mistrzostw rozpoczęła się moja SIATKARSKA PRZYGODA. Co prawda już wcześniej ją oglądałam, ale nie zwracałam na nią tak uwagi. To wtedy moje serce otwarło się na siatkówkę i już została tam na ZAWSZE !!! To taka moja mała historia związana z siatkówką. :) A jaka jest wasza ? Dzisiaj, no nie okłamujmy się, jest mega ważny mecz. I mega trudny rywal. Iran ! ;/ Ale w moim sercu i założę się że w waszych też to my, to nasi chłopcy, to Polska jest zawsze na najwyższym podium !

*juuula*
Liczę na Was ! Wchodzę --> czytam --> komentuje ! :)

wtorek, 26 sierpnia 2014

Niespodzianka !

       Kochani! Wiadomość z ostatniej chwili! Cuprum Lubin ma już kapitana na sezon 2014/2015. Drużyna wybrała na tę zacną funkcję Łukasza Kadziewicza!





       Może na początek kilka informacji na temat Cuprum Lubin.
Jego pełna nazwa to MKS Cuprum Lubin  - polski męski klub siatkarski z Lublina. Od sezonu 2014/2015 występuje w Plus Lidze.
  •  Trener: Paweł Szabelski
  • Trener drugi: Daniel Dłużniakiewicz
  •  Kierownik drużyny: Marcin Oczkowski
  • Statystyk: Szymon Kostecki
  • Fizjoterapeuta: Jerzy Zwierko
            KADRA
  1. Łukasz Łapszyński -  nr 1
  2. Łukasz Kadziewicz - nr. 11
  3. Paweł Siezieniewski - nr. 14
  4. Maciej Gorzkiewicz - nr 7
  5. Paweł Rusek -  nr. 6
  6. Grzegorz Łomacz - nr 18
  7. Szymon Romać - nr 13
  8. Jeroen Trommel - nr. 4
  9. Marcel Gromadowski  - nr . 10
  10. Ivan Borovnjak  - nr.3
  11. Dmytro Pashytskyy - nr. 9
  12. Adam Michalski - nr 5
  13. Marcin Kryś - nr. 17



Łukasz Kadziewicz (ur. 20 września 1980 w Dobrym Mieście) – siatkarz, grający na pozycji środkowego; reprezentant Polski, dwukrotny olimpijczyk oraz wicemistrz świata z 2006. 6 grudnia 2006 „za wybitne osiągnięcia sportowe” prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył go Złotym Krzyżem Zasługi.